Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/399

Ta strona została przepisana.

A choć to sprawa gardłowa
Daleka przecież infamji.

Rebolledo.

Chłop się poskarżył widocznie.

Kapitan.

Bezwątpienia; — lecz cóż pocznie?

Crespo (za sceną).

Stańcie tu straże przed drzwiami;
Nie przepuszczać mi żołnierza,
Który jest w izbie, i czekać,
A gdyby zechciał uciekać,
Pal w łeb.




SCENA VI.
(Wchodzą Pedro Crespo z laską, Pisarz i zbrojni wieśniacy).
Kapitan.

Do czego to zmierza?
Kto śmie wchodzić tu tak śmiele?

(Spostrzegając Crespa).

Hm, Crespo!...

Crespo.

Czemuż to nie mam
Wejść? Sprawiedliwość, jak mniemam,
Przywilejów dzierży wiele.

Kapitan.

Sprawiedliwość świeża wasza,
Ledwo od dnia wczorajszego;
A zaś ze mną nic wspólnego
Nie ma, ani mię przestrasza.

Crespo.

Niesłuszny waszéj miłości
Gniew; przychodzę w pewnéj sprawie,
Któréj zechcecie łaskawie
Wysłuchać na osobności.

Kapitan.

Odejdźcie stąd, towarzysze!

Crespo.

I wy odejdźcie w podsienie;