Na żołnierzy dać baczenie,
Aby tu nie wpadli.
Słyszę.
Skoro już dzierżący władzę
Dałem tutaj głos powadze
Sprawiedliwości i może
Wstręty budzę jako sędzia
Na większą wolność orędzia
Mego tę laskę odłożę
I człowiek zwyczajny znowu
Smutnemu dam folgę słowu.
— Kiedy już tak don Alvaro
Przeciw sobie stoim sami,
Mówmy z otwartością całą,
Ażeby się żadną miarą
Po-za milczenia wrotami
Chytre słowo nie chowało.
Żal wzajemny uspokójmy:
Ja jestém człowiek uczciwy,
I gdyby mi urodzenie
Wybrać przyszło, jak Bóg żywy
Nie znalazłbym w sobie ujmy,
Za któréj przeobrażenie
Stan-bym swój odmienić chciał.
Przychylność i uważanie
Mam, wieś cała za mną stanie,
Obywatele i rada.
Zamożności Bóg udziela
Z pracy mojej; toż się szczycę,
Że nie ma na okolice
Bogatszego właściciela.
Córkę moje wychowałem
— Sioło to biorę na świadka —
W ciszy, zacności, rozsądku,
Cnocie, — taką była matka,
Niech jéj Bóg nie wzbrania nieba! —
I czegóż więcéj potrzeba
Do szczęścia, gdy się posiada
Mienie, gdy ci nikt nie gada: