Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/402

Ta strona została przepisana.

I niedość takiego wiana,
W poddaństwo mnie i Juana
Zaprzedaj, — tylko wróć cześć,
Wróć cześć, któréjś jéj pozbawił.
— Nie sądzę, byś się niesławił,
Czyniąc tak; bo jeśli dzieci
Twoje ta fatalność splami,
Że będą memi wnukami,
To krew w żyłach nosząc podłą
Uzacnią, co je zeszpeci,
Mając, panie, ojca w tobie.
Mówi przysłowie w Kastylji,
Że rumak uzacnia siodło.
— Patrzaj, oto na kolana
Padam, a twarz ma zalana
Łzami do stóp twych się chyli,
Chyli się ma biała głowa,
A pierś widząc śnieg i wodę,
Myśli, że to piorunowa.
Włos mój roztopiła moc.
— O co proszę? O honor proszę,
Któryś w jedne zabrał noc.
Ktoby widział, jak oń błagam,
Jak wypraszam go u ciebie,
Gotówby pomyśleć łacno,
Że nie swego się domagam.
Uważ, że mógłbym w potrzebie
Prawem zdobyć cześć nią zacną...
Nie, — czekam na zmiłowanie.

Kapitan.

Cierpliwości mi nie stanie!
Nudna, chociaż siwowłosa
Płaczko, winieneś mi dzięki,
Żem dotąd nie podniósł ręki
Na cię i twego młokosa,
Żem dotąd zuchwałych słów
Nie zadławił ci w gardzieli,
Dziękuj pięknéj Izabeli.
Jeśli i ty życzysz znów
Mścić się szpadą, ręka stara
Na straszną coś nie zakrawa;
A chcesz uciec się do prawa,
Jurysdykcyi twéj tu wara.