W tem, co prawe, co nieprawe
Winna służyć za podstawę
Twym chęciom.
— Biedna-ż ma dola!
Więc z tak brutalnego rządu
Synowi wolno jedynie,
Chłopcu, a nigdy dziewczynie
Mieć prawo wolnego sądu?
Zostaw mi czas na objęcie,
Rozebranie tego planu,
Bowiem wieczystego stanu
Nie obiera się w momencie.
Dosyć tu mego wyboru,
A ja stan ci już wybrałem.
Gdy ma istność twym udziałem,
Wstąpże za mnie do klasztoru.
Zmilcz, szalona bezwstydnico,
Lub ci jak stryczkiem warkocze
Około szyi otoczę,
Lub ci te palce wychwycą
Język z niekarnéj gardzieli,
Aż mię obrażać przestanie!...
Wolności ci wzbraniam, panie,
Nie życia; niech się spopieli,
Bieg skończywszy, pełen męki
I z trosk uwolni ci skronie;
Bowiem ci życia nie bronię,
Które mi wyszło z twéj ręki;
Wolę mam z niebios przekazu,
I przeto woli ci wzbraniam.
Ha, teraz wierzyć się skłaniam,
Com podejrzewał odrazu:
Że honor mój ktoś pokalał
I matka twa była niecna,
Kiedy twoja złość obecna
I upór tak się rozszalał,
Iż obraził w twarz rodzica,