W piersi zdrajcy, równie siostrze
Biegłem z duszy hańbę zwlec.
Już wiem, lecz takie świadectwo
Nie ważne; to się wybada
Przed trybunałem alkada
I jako formalne śledztwo.
Tymczasem zaś, zanim zwołam
Sąd i winy się wykażą,
Muszę trzymać cię pod strażą.
Wszak go uniewinnić zdołam.
Mało taki sąd popłaca,
Gdy krzywo i bezzasadnie
Bronisz, kto ci honor kradnie,
A karcisz, kto ci go wraca.
Dziecię, poświadczyć wypada
— Patrz, to ojciec cię ośmiela —
Skargę na uwodziciela.
Wyznać — ha! — co za szkarada!...
Przed czém włos ze zgrozy staje
Na głowie, głośno powtórzyć?
Gdy niema ku zemście służyć —
Błagam, pozwól niech zataję.
Nie, bo skoro me błaganie
Nie pomogło, by za żonę
Wziąwszy mienie nam skradzione
Wrócił, w ten sposób się stanie.
Ineso, laskę mi podaj.
Kiedy nie mogłem z godnością
Zatrzeć sprawy łagodnością,
Zatrę krwią.
A bodaj cię, bodaj!
Słyszę u wrót jakieś gwary.