Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/428

Ta strona została przepisana.

Że środki to zbyt gwałtowne,
Dla celu mało stósowne,
Zwłaszcza w tak drażliwéj porze;
Bo gwałt tylko tam zwycięża,
Gdzie już łagodność nie może.
— Don Juan, don Juan z Mendosy,
Krewny przesławnéj rodziny
Margrabiego Mondeharu,
Rzekł: „Don Juan ma przyczyny
Z naszą wolą szukać swaru,
Bo go ciągnie głos natury
Bronić maurytańskiéj skóry;
Więc hamuje ramię mściwe
Na to plemię obrzydliwe,
Pogańskie, nędzne i sprośne“. —
Na takie słowa nieznośne
Ja: „Don Juanie z Mendosy“
— Rzekłem, — „kiedy chciały losy
Ludy téj wielkiéj Hiszpanii
W swéj ojczyźnie niewolnice
Pod Maurów poddać prawicę,
Chrześéjanie (ci którzy dzisiaj
Zową się Mozarabami)
Żyli z Maurami zmieszani;
A dziś ani ich to plami,
Ni wstydzi, bo szczęście bujniéj
Wyrasta i trwa podwójnie
Długo, gdy się go nie sili,
Lecz idzie za niem potulnie.
A choć za nic się nie liczy
Lud zgnębiony, niewolniczy,
Przecież arabscy rycerze
Nie zostali w żadnéj mierze
Za chrześćjańskimi w dzień owy,
Gdy w symbolu zmyli głowy
Katolickiéj wiary świętej;
— A cóż ci, co jak ja w sobie
Mają krwi królewskiéj szczęty“.
„Tak, murzyńskich królów“ — rzekł.
„Jak gdyby nią być przestała“,
— Odparłem — „choć się nazwała
Chrześcijańską krew Valorów,
Cegriesów, Venegas, Granady“...