Właśnie w dzień próby tak srogiéj
Dlatego, iżem ubogi,
— Wiedz, nie chcę, by mi dawano
Posag: dajcie tę doznaną
Krzywdę, a dać ją możecie,
Bo to rzecz powszednia w świecie,
Że krzywda biednego wiano.
Ni ja mówić potrzebuję,
Don Alvaro, skoro szlocham,
Jak cię mocno, mocno kocham,
Ni świadczyć, jak cię szanuję.
Nie mówię, jak dojmuje
Ból z podwójnéj dziś katuszy,
Bo to łez mych nie osuszy;
Ni że z pulsów czuję bicia,
Iż tyś duszą mego życia,
Tyś jest życiem mojéj duszy...
Nie; rzec chcę: Przejrzyj me łono,
A nie nazwiesz mię zwodnicą:
Wczoraj twoją niewolnicą,
Więc dzisiaj nie będę żoną,
Jeśliś wczoraj zalęknioną
Miał odwagę o mnie prosić,
Mógłby dzisiaj świat rozgłosić,
Że gdyś mi niezdolen sprostać
Rodem, by twą żoną zostać,
Musiałam granice poznosić.
Szacunek mając i mienie,
Czułam się dla cię zbyt małą,
Lecz że stąd szczęście się śmiało,
Żywiłam choćby marzenie...
Dziś — w jakiéj mię wezmiesz cenie?
Wstydu zaznasz a nie chluby
Z twojéj Klary już nie-lubéj,
Gdy usłyszysz szept po stronie,
Żeś czekał, aż cześć uronię,
Aby wstąpić ze mną w śluby.
Mszcząc się, chcę ją powetować.
Zgnębiłbyś mię tą ofiarą.