Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/442

Ta strona została przepisana.

Kijem mu zmacać bary.
Że się niedawno ochrzcił i że stary,
To myśli, że mu wolno grać na nosie
Takiemu Gonzalesowi Mendosie!

Mendoza.

Podobni wszyscy z owego plemienia:
Dmie się to, puszy się, — nie do zniesienia!

Garces.

Dlatego pewnie nosił Don Ińigo
Konstabl, co był znanym z żartów wygą,
Nosił — mówię — dwie szpady:
Jednę przy boku, drugą od parady
W ręku; gdy ktoś zdziwiony
Pytał, czemu tak ciężko uzbrojony,
Rzekł: Téj od boku używam z rozkoszą
Na tych, co jak ja, przy boku ją noszą.
Ta odpasana zasię na tych służy,
Co szpad nie mają, ale rezon duży.

Mendoza.

Chciał tém pokazać szlachcicowi, jako
Na dwa wypadki ma mieć broń dwojaką.
— Niechże mi świeci przykład tak misterny:
Daj szpadę, którą-ś przyniósł, giermku wierny;
Bym — choć w kozie zamknięty —
Na podorędziu miał argument cięty.

Garces.

Cieszę się wielce, że mię sprowadzili
Do kraju dobrzy duchowie w téj chwili,
Gdy pan mój Maurów uczy piać z dyszkantu.

Mendoza.

Jakżeś tu, Garces, zaszedł od Lepantu?

Garces.

Jak ten, który za dobrą
Gwiazdą dostał się pod chorągiew chrobrą
I brał udział w wyprawie
Wielkiego wodza, co się lubi w sławie
I wodzi wojska skinieniem prawicy
Stworzonéj władać; syn boskiéj orlicy,
Co pod swych skrzydeł zapęd niewstrzymały
I ich opiekę poddała świat cały.

Mendoza.

Don Juan, mój pan, czy cieszy się zdrowiem?
Kontent z wyprawy?