Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/455

Ta strona została przepisana.

Że kaźnią boje te zwę, nie zwycięstwem.
Posłuchać chciałbym, nim naprzód podążę,
Przyczyny buntu.

Mendoza.

Więc słuchaj mię, książę:
— Oto, austryacki orle,
Jest ta sławna Alpuhara,
Ta strażnica Maurów stara,
Ta naturalna warownia,
Gdzie żarzy się buntu głownia;
Gdzie afrykańscy górale
Marzą własnym szałem pjani
Restauracyą Hiszpanji.
— Skalista, dzika, posępna,
Wysokością niedostępna,
Położeniem ciosom skryta,
A załogą niezdobyta.
Czternaście mil wokrąg liczy;
— Pięćdziesiąt, jeśli się zmierzy
Po szczytach, któremi się jeży...
A śród rozpadlin téj dziczy
Urodzajnéj roli płaty,
Doliny ubrane w kwiaty,
Kwieciem sady malowane,
I wszystkie góry zasiane
W wioski i wile i miasta —
Tak, że gdy się słońce schyla,
Śród światła, co się przesila,
Z nocą, każde z nich wyrasta
Z pomiędzy szkarpów granitu,
Jakby stoczone ze szczytu
I zatrzymane śród drogi.
Miejsce tam główne zabiera
Berha, Gayia i Galera,
Gdzie też zasiadły załogi
Trzech powstańczych naczelników.
— Maurów trzydzieści tysięcy,
Nie licząc niewiast i dzieci,
Góra w łonie swojém mieści.
Oblężenie ich nie straszy,
Nie braknie im trzód ni paszy,
A i ten nie zakłopoce
Brak, bo niżeli mięso, raczéj