Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/467

Ta strona została przepisana.

W cudnéj rzeczypospolitéj
Jest róża królową[1] kwiatów,
Zstąp urocza, moja żono.
Wy śpiewajcie, niewolnicy,
Może śpiewem téj tęsknicy
Melancholie się rozwioną.

Izabela.

Abenhumegu wspaniały,
Na którego sławną głowę
Nie Alpuharry szczytowe
Dęby plotą wieniec chwały,
Ale wawrzyn poświęcony,
Ten słońcu niewdzięczny krzew,
Dziś, gdy znów hiszpański lew
Opłakuje swe kajdany. —
Nie jest ten mój ciągły smutek
Wzgardą szczęścia i miłości,
Tych przepychów i wielkości,
Ale jest to dziwny skutek
Jakiejś fatalności losu.
Bo to cecha ludzkiéj doli:
Ledwo odetchnąć pozwoli,
Jużci śpieszy z groźbą ciosu.
Nie stąd moje więc żałości
Płyną (n. s.). Dałby Bóg mnie smutnéj!...
Ale z téj sercu okrutnej
O zmianie szczęścia pewności.
Gdy żal z szczęściem się przewija,
Jak czarna po białéj wstędze,
Jakże więc trwogi rozpędzę,
Dopóki mi szczęście sprzyja?

Valor.

Jeśli stąd się smutki biorą,
Że się widzisz tak szczęśliwą,
Ja już cieszyć jako żywo
Nie zdołam, piękna Lidoro.
Dotąd moja moc nie sięga
I melancholii nie zmniejszę,
Skoro codzień są mocniejsze
Miłość ma, a twa potęga.

  1. Kalderon godzi dwa pojęcia, może przez nieuwagę.