Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/469

Ta strona została przepisana.
Razem (oboje z muzyką).

Każdy powie, żeście moje...
Lśnicie krótko, choć tak ładnie.

Malek.

Skoro już między szczęk oręża
Niebacznie weszło kochanie,
Chcę ci rzec, królu i panie,
Kogo wybrałem za męża
Méj jedynaczce Malece.

Valor.

Któż od szczęścia bierze w dani
Skarb ten?

Malek.

Twój krewniak Tuzani.

Valor.

Kiedy w siebie tak dalece
Zapatrzeni, że w rozłące
Niby kwiaty-by pomarli,
Co z szypułki je oddarli,
Ja sam szczęścia im nie zmącę.
Gdzież są?

(Zbliżają się Don Alvaro i Dońa Klara).
Klara.

Tu uszczęśliwiona
Sługa, królu, twa się kłoni.

Alvaro.

Szczęsnemu nie odmów dłoni.

Valor.

Chodźcie dzieci w me ramiona.
— A ponieważ w Alkoranie
Mądrym, którego dziś prawa
Cały Maurów lud wyznawa,
Wystarcza zakładów danie,
Niechże Malece uroczéj
Tuzani swój posag złoży.

Alvaro.

Duch mój waha się i trwoży,
Patrząc w te błyszczące oczy,
Przy których bledną firmamenty;
Trwoży się, bo niedorzeczne
Dawać słońcu, co słoneczne,
Dawać słońcu dyamenty.
Ot, brosza w kształt Kupidyna,