Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/47

Ta strona została przepisana.
Kurcyusz.

— Jeszcze ta gadzina!
Dziś mię pozbawia honoru i syna.

(do Julii).

Masz, broń-że teraz ślepo i uparcie
Rozzuchwalonéj żądzy, którą dysze;
I w czystą miłość wierz, gdy miast na karcie
Piórem, krwią twoją chęć lubieżną pisze.

Julia.

Ojcze!...

Kurcyusz.

— Nie mów mi nic, dziecko bękarcie,
I zbierz się jeszcze dziś, bo kiedy w niszę
Grobową ciało syna mego złożę,
Urodę po nim pogrzebiesz w klasztorze.

Niechże się pogrzeb dziś podwójny święci,
Bo dwie istoty dzisiaj śmierć mi skradła:
On — zmarły światu, żywy méj pamięci,
Ty — światu żywa, méj pamięci zbladła.
Tu zostań! abyś ujść nie miała chęci,
Drzwi zamknę; — tutaj nad trupem przysiadła
Ucz się twem nędznem jestestwem poterać
I jego śmiercią za życia — umierać.

(Wychodzą wszyscy, pozostaje Julia i Euzebiusz, który wszedł drugiemi drzwiami).
Julia.

Usta pragnę tysiąc razy
Otworzyć, krwawy człowiecze,
I mało mi nie uciecze
Dusza i milkną wyrazy.
Zakamieniałem z cierpienia,
Po sercu gadem się wlecze
Litość pełna oburzenia
A oburzenie — litości.
Chciałabym skryć me spojrzenia
Przed krwią niewinnie wylaną,
Bo trup zemsty każdą raną
Woła na mnie; to znów czuję,
Że żale moje przebaczą
Tym męskim oczom, co płaczą,
Albowiem rany i oczy,
To usta nigdy niekłamne.