Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/471

Ta strona została przepisana.
Alvaro.

Ponury marsz dziewosłębny.

Valor.

Przerwać trzeba ceremonie,
Bo nie wiemy, co się stanie.

Alvaro.

Jeszcze-żeś nie odgadł panie?...
Przy brzegu szczęście zatonie.
Ledwo słońce mi na skroń
Swoje jasne wieńce kładnie,
Już je chmurzy, już je kradnie
Ponura hiszpańska broń.

(Bębny odzywają się nanowo).




SCENA VII.
(Wchodzi Baryłko, z sakwami na plecach).
Baryłka.

Wielki Ałła i Mahoma,
Że do waszych nóg przychodzę.

Alvaro.

Gdzieś tak długo bywał w drodze?

Baryłka.

Nie w drodze bywam, a doma.

Valor.

Co się zdarzyło, Baryłka?

Baryłka.

Ot, co! — Stoję ja na warcie,
Psa nie warta, tfu! — w tém — w żarcie
Myślę, — ktoś mię od zatyłka
Chwyta, no — i w jasyr bierze
I do Don Juana taska.
— „Nie zabijaj, jeśli łaska,
Chrześćjan jestém, w Boga wierzę“.
No, tak mię i nie powiesił,
Tylko oddał żołnierzowi.
— He! żem głupi, ten nie powie!...
Więc czy kiep, czy że się zbiesił,
„Bym pokazał“ — mówi krótko,
„Gdzie droga do Alpohara,