Ponury marsz dziewosłębny.
Przerwać trzeba ceremonie,
Bo nie wiemy, co się stanie.
Jeszcze-żeś nie odgadł panie?...
Przy brzegu szczęście zatonie.
Ledwo słońce mi na skroń
Swoje jasne wieńce kładnie,
Już je chmurzy, już je kradnie
Ponura hiszpańska broń.
Wielki Ałła i Mahoma,
Że do waszych nóg przychodzę.
Gdzieś tak długo bywał w drodze?
Nie w drodze bywam, a doma.
Co się zdarzyło, Baryłka?
Ot, co! — Stoję ja na warcie,
Psa nie warta, tfu! — w tém — w żarcie
Myślę, — ktoś mię od zatyłka
Chwyta, no — i w jasyr bierze
I do Don Juana taska.
— „Nie zabijaj, jeśli łaska,
Chrześćjan jestém, w Boga wierzę“.
No, tak mię i nie powiesił,
Tylko oddał żołnierzowi.
— He! żem głupi, ten nie powie!...
Więc czy kiep, czy że się zbiesił,
„Bym pokazał“ — mówi krótko,
„Gdzie droga do Alpohara,