Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/474

Ta strona została przepisana.
Alvaro.

Smutna dola jemu władnie.

Klara.

Więc ty, lilio z różą polną,
Co cierpicie, czuć wam wolno...

Alvaro.

Lecz nie mówcie; — każdy zgadnie.

Klara.

Uciechy wy, nazbyt rane,
Mdłéj nadziei poronieńce,
Boście wcześniéj zgasły w męce
Jeszcze nim na świat wydane;
Jeśli tutaj zabłąkane
Poniosłyście gwary swoje,
Zatrzymywać was się boję:
Gdyście radość drugim winny,
Idźcież szukać pani innéj.
Nie dla mnie wy uciech roje.

Alvaro.

Cudem wstawszy pączki róży
Z śniegu, zwiędły jedną chwilką;
Bo i będąc cudem tylko,
Jakże istnieć mogły dłużej?
Wierzyłem, że nic nie zburzy
Szczęścia mi — a dziś się boję;
Oj, nie dla mnie uciech zdroje
Tryskacie wy; lecz wy fale
Smutków, choć się sam nie żalę,
Każdy widzi, żeście moje.

Klara.

Może i lepiéj, uciechy,
Że tu przy mnie nie dotrwacie...

Alvaro.

Jeśli ciągle polatacie
Nad nieszczęsnych ludzi strzechy.

Klara.

Zazna po mnie ktoś pociechy.

Alvaro.

Teraz już zrozumieć snadnie,
Że lada wiatr wami władnie...

Oboje.

I teraz wiem, wiem już, czego