Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/487

Ta strona została przepisana.
Baryłka.

Niech mię pan zdaleka mija:
Jestém zatruty i sama
Para moich ust zabija.

Alvaro.

Zabiję, podły niecnoto.

Klara.

Daruj mu życie. — Ach!...

(Kaleczy się o podniesioną spadę don Alrara).
Alvaro.

Co to?

Klara.

Nic, nic; zadraska na dłoni.
Skaleczyłam się o szpadę.

Alvaro.

Za tę krew życie uroni.

Klara.

Więc ja ją na okup kładę.
Przebacz.

Alvaro.

Na takie zaklęcie,
Nawet gniew stygnie w momencie.
Czy broczy ręka?

Klara.

Nie, nie.

Alvaro.

Przewiąż tym kawałkiem płótna.

Klara.

Więc patrz: gdy nas tak okrutna
Fatalność dzisiaj rozrywa,
Odejdź, bo strach mi ogromnie.
Jeżeli doczekam żywa,
Jutro powrócisz tu po mnie;
Przez owe ścieżki wądolne,
Masz do zamku wejście wolne.

Alvaro.

W téj nadziei i w téj wierze
Idę.

Klara.

Niech cię Ałłah strzeże.

Alvaro.

Na cóż, gdy mi brzydnie życie?