Ta strona została przepisana.
DZIEŃ TRZECI.
SCENA I.
(Pod murami Galery)
(Wchodzi don Alvaro prowadząc konia za uzdę i nie spostzegając śpiącego Baryłki):
Alvaro.
Chłodna i blada nocy!
Twoje mi cienie ześlij ku pomocy.
Z tobą lęk mój nadzieje,
Miłość zbawienie, duch znajdzie trofeje.
Na twojém niebie, skąd płocha ucieka
Gwiazda ma, jaśniéj wybłyśnie Maleka,
Gdy z zamku uniesiona
Jedwabną siecią znajdzie me ramiona.
Na skrzydłach méj tęsknoty
Dwie mile zbiegłem, jak ptasiemi loty;
Tutaj w załamie góry,
Nieumiejętną gdzie sztuką natury
Między krzewów zaploty
Labiryntowe stworzyły się groty,
Koń zostanie na stajni,
Ukryty niźli leśne duchy tajniej.
Wierniéj dotrwa — zawierzę —
Własnym swym cuglom zostawione zwierzę,
Niżeli wczoraj głupocie człowieczéj.
(Potyka, się na Baryłce):
Co to? — Jak to się trwoży lada rzeczy