Ta strona została przepisana.
Żmijowego cielska szczęty.
— To jest Hiszpanii upadek...
A ja stoję, niemy świadek,
Patrząc, ja szlachcic, kochanek,
Jak tam moje szczęście płonie?
Podły, jeśli nie pogonię...
Tak, skoczę na ogniów hydrę,
Muru dyamentowe blanki,
Témi rękoma rozwalę,
A kiedy Malekę wydrę,
Wyniosę przez ogniów fale,
— Niech już w ogniowéj ruinie
Galera, cały świat ginie.
(Wybiega).
Baryłka.
Nie szlachcic ja, nie kochanek,
Jeśli z téj ogniowéj barci,
Nie wydrę méj pszczółki Sarci.
— Nie szlachcic i nie kochanek?...
Cóż, jeśli nie będę niemi?
Zostało ich dość na ziemi.
Ot, byłem ja wyszedł cały,
Niech w téj czerwonéj ruinie
Sarcia i Galera ginie.
(Odchodzi).
SCENA IV.
Ruiny Galery.
(Wchodzą: don Juan de Mendoza, don Lope, Garces, Żołnierze, późniéj Malek i Maurowie).
Lope.
Niech nie wyjdzie żywe imię:
Puścić gród po krwi i dymie!
Garces.
Ja ogień podkładać śpieszę.
Żołnierz.
Ja łupami się nacieszę.
(Wchodzą Malek i Maurowie).