Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/500

Ta strona została przepisana.

Gdy wy późno przychodzicie,
To i jam był niedość wczesny.

Valor.

Do czego wstęp ten bolesny?

Izabela.

Co to jest?

Alvaro.

To, co widzicie,
To w pączku uczczknięte życie,
To blade i zwiędłe ciało, —
— To jest szczyt mojéj boleści.
Ha! szał człowieka ogarnie,
Widzieć, że ginie tak marnie,
Co się najbardziéj kochało.
Ile w tém piekła się mieści,
Wiecie wy?... Oto ma żona
Maleka, blada, skrwawiona;
Ręka dzika i nieczuła
Ostrzem jéj życie wy pruła.
Któryż się z was nie zdumieje
Nad cudownością zjawiska?
Czysty blask od ognia gore,
Dyament od stali pryska,
Więc wszystkich świadków biorę,
Tego bezbożnego mordu,
Tego praw natury chaosu,
Zgrzytliwego dysakordu
Ludzkiéj miłości i losu.
Tak też świadkami będziecie,
Najpamiętniejszéj w świecie
I najszlachetniejszéj zemsty,
Jakie w swoich kronik karty
Zapisuje nieprzeparty
Bronz i niezłomność jaspisu.
— Słuchaj mię, ty gwiazdo zmierzchła,
Opadły listku cyprysu,
Płochy kwiecie, różo biała,
Któraś mi tak cudem pierzchła,
Jakoś cudem mi powstała,
Posłuchaj świętéj przysięgi,
Ostatniego hołdu tobie:
Klnę się na nieba potęgi,
Śmierć twoja będzie pomszczona,