Proch się nie pożali w grobie.
— A ponieważ już Galera,
Co nie napróżno odbiera
Imię to dziś, rozpędzona
Na topieliskach purpury
I pośród ognia bałwanów,
Lada chwila runie z góry
— Nachylona już — w dolinę;
Ponieważ z odległéj dali
Milkną już bębny Hiszpanów,
Gdy z gór wojska wycofali,
Ja się wybiorę ich śladem
Szukać, aż znajdę mordercę
I wiekopomnym przykładem
Zadowolnię i ucieszę,
Do zdrajcy sztyletém przypadszy,
Jeżeli nie twego ducha,
To me szalejące serce,
Aby ten ogień, co patrzy,
Ażeby ten wiatr, co słucha,
Aby ta ziemia, co znosi,
I to niebo, co pozwala,
I ta krwi płynącéj fala,
Ludzie, ptactwo i zwierzęta,
Kwiaty, gwiazdy, księżyc, słońce,
Wszystkie świata elementa
Ku wieczności niby gońce
Pędzące, wiekom głosiły,
Że żyje w arabskiem łonie
Miłość nawet po za grobem,
Bo nawet grób nie ma siły
Przez swoje gwałty najkrwawsze,
Przez najsroższe ciosy swoje,
Rozerwać kochanków dwoje,
Sercem złączonych nazawsze[1].
Stój, czekaj!
Łatwiéj zaczeka
- ↑ Tę długą tyradę w przekładzie skrócono.