W niewoli ja tu popsował
Chrześcijańskiemu wojaku
Skórę; niech-no mię wyniucha,
— Zabije.
Patrzajcie zucha!
Nie lękaj się, mój chłopaku;
Nie pozna cię w tym kubraku;
— Któżby się zajmował nami!
Ten strój oczy straży zmami
I przekradniemy się snadnie,
Bo nikomu w myśl nie wpadnie,
Że jesteśmy Arabami.
Pan masz takie łatwe słowo,
Pan Hiszpana nie popsował,
Pan jakby się u nich chował,
To łatwo panu przejść zdrowo.
Ja z moją biedną wymową,
Ja, com mu czmychnął przez górę,
Co nie umiem w cudzą skórę
Tak hiszpańsko się ubierać,
— Przyjdzie mi tu duszę sterać.
Ech! któżby uważał na ciurę!
Nie odzywaj mi się zgoła.
A jak mię kto zechce badać,
Kto jestém?
Nie odpowiadać.
Aj, aj, panie, któż podoła?
Kto? Ten co licha nie wola.
Tylko prorok — utnij głowę —
Może przemienić w niemowę
Mnie, com był taki gaduła.
— Namiętności moja czuła,
Wiem, że śmieszne me wichrowe
Zachcenia; któż-bo uwierzy,