Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/515

Ta strona została przepisana.

Abenhumeji; słonecznéj
Powiadam, bo się w niéj chowa
Dońa Izabel Tuzani.
— Któréj dziś imię Lidora —
Maurytańska królowa.
— Jak, choć serce się wystudzi,
Oczu błysk w niem żary budzi...
Po maurytańskim zwyczaju
Usiadłem więc na dywanie
Z całą czcią winną w ich kraju
Godności ambasadora,
On z królewskiego dywana
Z wielką królewskości swojéj
Powagą mówić mi skinął.
Ledwom poselstwo rozwinął
I ledwo wieść się rozniosła,
Że ofiarujesz przez posła
Pardon powszechny, gdy zaraz
Wszystkie place i ulice
Rozdźwięczały się w muzyce.
Ale on, Abenhumeja,
Syn dumy, — no, i dzielności —
W niewysłowionéj wściekłości
Widząc, że lada nadzieja
Pokoju w szał głowy wprawia,
Temi słowy mię odprawia:
„Jestém królem Alpuhary;
A choć to mała kraina,
Ta moja ręka pozgina
Do nóg Hiszpanii sztandary.
Jeśli chcesz ją widzieć całą,
Wróciwszy do Don Juana,
Pytaj, czy mu droga znana
Do domu, — lub mu ją wskażę;
A jeżeli się zachciało
Tutaj jakiemu baharze
Z tego pardonu korzystać,
Może sobie do was przystać;
Weź go waszmość zaraz z sobą:
Przyda się swoją osobą
Filipowi na tę wojnę,
Bo musi mieć pułki zbrojne
Chcący ze mną wygrać sprawę“.