Ze mną pewna, wolność wróci
Obu; bowiem w rzeczy saméj
Mnie zawdzięcza niepomału,
Że Galerę wziął bez strzału.
Tak więc oba poszukamy
I znajdziemy niewątpliwie.
— Na każde wezwanie, bracie,
Przy swoim mię boku macie,
— Tak jak Bóg na niebie żywię.
Więc to waść, któremu chwałę
Dziś sztandary nasze winny?
Bogdajby nim był kto inny!...
Czemu? Toć szczęście niemałe.
Bo od fatalnéj minuty,
Gdy tam postała ma noga,
Jakowaś gwiazda złowroga,
Czar jadem przekleństw zatruty
Wisi nade mną; nie było
Nieszczęścia od owéj pory,
By wszystkiemi swemi zmory
Na mnie się nie wytoczyło.
Skądże ta fatalność ciosów?
Ach! zasłużyłem je, przeto,
Żem srogo z jedną kobietą
Obszedł się; za to z niebiosów
Taka na mnie pomsta bucha.
Pięknaż była?
Śliczna! Mleko
I krew.
O! moja Maleko!...
— Jak to było?
Niech waść słucha: