Baryłka jestem, murzynek,
Com ci zabrał wieczorynek.
I cóż mi twa pomoc waży,
Gdyś ocalił, aby zabić.
O! do mnie tu, do mnie, straży!...
Kto tam jęczy tak ogromnie?
Otwórzcie drzwi; to wołanie
Garcesa; poń tu przychodzę.
Co się dzieje?
Don Juanie
Z Mendozy, nie hamuj kroku,
Oniemion z mego widoku.
Jestém — jak widzisz — Tuzani,
Którego ludzie twéj wiary,
Zwą piorunem Alpuhary.
Przyszedłem tu pomścić śmierci
Mojéj najmilszéj pani...
— Bowiem miłość to jest płocha,
Gdy nie mści tego, co kocha —
W inném więzieniu, jeżeli
Pomnisz, ciebie ja szukałem;
Równą bronią my się zjęli,
Stal ze stalą, ciało z ciałem.
Jeśli ty dziś do więzienia
Mego dla odwzajemnienia
Wchodzisz, wystarczałeś sam,
Bowiem jesteś tym, kim jesteś,
A ja o cześć własną dbam.
Jeśli tu cię wiódł przypadek,
To szlachetnych nieszczęść świadek