Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/59

Ta strona została przepisana.

Widziałem gromadę chłopów
Idących na ciebie zbrojnie,
I myślę, że już jest blizka.
Tak groźnie się Kurcyusz ciska
Na ciebie w pomściwéj wojnie.
Myśl, co uczynić masz zgoła.
Zbierz ludzi i śpieszmy daléj.

Euzebiusz.

Chcę, byście ze mną zostali,
Ta noc gdzieindziéj mię woła.
Zabieram z sobą więc obu
I ufam, że w ręce prawe
Zdaję me dobro i sławę.

Rykardo.

Nie zawiedziesz się do grobu,
Już byt nasz z twoim jest zrosły.

Euzebiusz.

Wieśniacy, daję wam życie
Na to, że mi posłużycie
Do mego wroga na posły.
Kurcyuszowi opowiécie,
Że ja przy dzielnéj drużynie
Życia mu wzbraniam jedynie,
Nie czyham na jego życie.
Źle, że z tak liczną gromadą
Narusza mię w mym pokoju,
Bom Lisarda w równym boju
Wyzwany zabił, — nie zdradą.
Walczyliśmy ciało z ciałem;
Mógł mi w piersi szpadę wbić.
A nim jeszcze przestał żyć,
W mych ramionach go dźwigałem,
By przed księdzem odbył spowiedź.
Za co mi się cześć należy;
A gdy na mnie mieczem mierzy,
Ja mu mieczem dam odpowiedź.

(Do zbójców).

A ci, aby nie zdradzili,
Gdzie idziemy, najroztropniéj
Przywiązać oboje do pili.
Tak się trop za nami zmyli
Przed wojskiem.