Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/60

Ta strona została przepisana.
Rykardo (do Czelia).

— Powiąż szlachciankę!

Dżyl.

Zrobili ze mnie kapcana
Świętego Sebastyana.

Menga.

A ze mnie Sebastyankę.
Wiąż panie, ani nie beknę,
Lecz oszczędź tego nędzarza!

Dżyl.

Panie, niech ze mnie k... rza
Zrobią, jeżeli ucieknę.
I jéj także daruj życie;
Przysięgnij tak samo, Mengo!

Czelio.

Już są związani i tęgo.

Euzebiusz.

Wszystko idzie wyśmienicie,
Noc czarna nam się zwiastuje,
Ciemności niebo obiegły.
Dziś, choćby cię nieba strzegły,
Julio, — twych wdzięków skosztuję.

(Odchodzą zbójcy, zostawiając Dżyla i Mengę).
Dżyl.

Niechże, Mengo, padnę trupem,
Jeśli widząc, jak niepieknie
Tu stoim, każdy nie rzeknie:
Stoją pod katowskim słupem.

Menga.

Ratuj mię, Dżylu, niebogę,
Odwiąż, bo już żal mi trzewi.

Dżyl.

Ty mię, Mengo, odwiąż drzewiéj,
A potem ja ci pomogę.

Menga.

Chodź ty pierwszy, bez baj-bajek;
Jesteś gaduła i nudziarz.

Dżyl.

Nie przejdzież tu jaki dudziarz,
Jaki wędrujący grajek,
Ktoś, co się zerwał ze stryczka,
Albo, co ich nigdy nie brak,
Od klasztoru jałmużniczka,