Po gmachu snuję się całym
Zatopionym w czarnéj ciszy.
Wszyscy śpią, nikt mię nie słyszy.
Upornym wiedziony szałem
Do każdéj celi zajrzałem
Przez drzwi zaledwo przymknięte:
Wszędzie śpią mniszeczki święte.
Nie wiem, gdzie Julii ukrycie.
Gdzież bez celu mię gonicie
Wy, nadzieje nieujęte?...
Jaki strach, ciszy powaga.
Ciemność roztoczyła sieci. —
Co to?... W téj celi się świeci?
To Julia!... Czemu się wzdraga
Stopa? Tak-że mię odwaga
Wspiera, że zbliżyć się boję?
Czemu-ż w ziemię wrosły stoję?
Ha! w takim myśli nieładzie
Śmiałość zbroję na mnie kładzie,
Śmiałość ściąga ze mnie zbroję.
Ktoby powiedział, że doda
Jéj wdzięku ta suknia zgrzebna?
Tak; szat krasa niepotrzebna,
Kiedy jest czysta i młoda.
Jéj niezwyczajna uroda,
Przekleństwo mego kochania
Powstrzymuje mię i skłania,
Bom już nie zaznać nie zdolny
Dla piękna chuci swawolnej,
Dla cnoty poszanowania. —
Julio, Julio!
— Kto powtarza
Me imię?... O rany Chrysta!
Czy to moja myśl nieczysta,
Czy tęskność tę marę stwarza?...