Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/73

Ta strona została przepisana.

Bo go w rozkoszy kolebią
Niepomne na zegar żądze.

Rykardo.

Wiesz, że mi się podejrzaną
Zdaje sprawa owa cała.
Julia wezwać go musiała:
Gdyby go nie przywołano,
Kto ma dość odważną minę,
By sie przez klasztorne mury
Darł?

Czelio.

— Rykardo, słychać z góry
Jakiś szmer.

Rykardo.

— Przystaw drabinę.




SCENA XI.
(Ukazują się w oknie Euzebiusz i Julia).
Euzebiusz.

Puść mię, kobieto!...

Julia.

— Więc kiedy
Twemi żary spłomieniona,
Na gorące prośby zmiękła
I westchnieniami zalękła,
I łzami rozpancerzona,
Dwa razy obrażam Boga,
Bo Boga i Oblubieńca,
— Rzucasz mię i nie posiadszy
Żart czynisz z mego poddania
I hańbę z mego rumieńca?
Dokąd chcesz ujść?...

Euzebiusz.

— Puść, niech skryję
Twarz; z twych ramion na mnie patrzy
Bóstwo i przystępu wzbrania.
Z twoich oczu płomień bije,
Twój oddach — fala ogniowa.
Wulkanu snop — twoja mowa,
Każdy warkocz — żmija złota;
Każdy wyraz śmiercią wionie,