Ten okutany podróżny?
Nie wiem; pytać trud był próżny,
Ni kto jest, ni skąd przybywa;
Mówił, w ucho jeno twoje
Ma powierzyć tajemnicę.
Możesz więc odsłonić lice:
Jestem wódz, który tu stoję.
Ty wódz?
— Tak jest.
— Wielkie nieba!
Mów, kto jesteś, w jakim celu
Przychodzisz.
— Jest tu nas wielu,
A dwom tylko zostać trzeba.
Cofnijcie się, towarzysze!
Teraz jesteś ze mną zgoła
I jeno ja cię usłyszę
I te drzewa i te zioła,
Nieme świadki; więc twarz ukaż
Z pod téj milczącéj zasłony
I mów, z jakiéj idziesz strony,
Jak się zwiesz i czego szukasz.
Mów.
— Abyś wiedział już w porę,
Kto jestem i skąd się biorę,
Po com przyszedł, — dobądź szpady,
Bowiem ci wyznam bez zdrady,
Że tu przychodzę cię zabić.
Obroną zdołam osłabić
Moję bojaźń a twój cios,
Choć wolałbym, by mię wiodły
Ku niéj czyny twe, — nie głos.