Ta strona została przepisana.
To jego naprzód posoką
Ta biała stal się odbieli.
SCENA V.
Kurcyusz (za sceną.).
Spostrzegam na szczycie góry
Bezczelnego rozbójnika:
Ze skał sobie czyni mury;
Próżny trud, próżna taktyka.
(Inni za sceną).
Widzę ich stąd między krzaki:
Nie skryjecie się, sobaki!
Julia.
Na nich! (wybiega.)
Euzebiusz.
— Zaczekajcie, podli!
Byście w zapale ochłodli,
Postaram się, że wam rzeką
Fale krwi na pola ścieką.
Kurcyusz (za sceną.).
Hej! Euzebio, gdzie się chowasz?
Euzebiusz.
Tu jestem. Zbliżyć się poważ!
(Wybiegają wszyscy, za sceną odzywają się strzały).
SCENA VI.
(Wchodzi Julia).
Julia.
Ledwo na góry téj szczycie
Pod stopą mi klękły zioła,
Gdy usłyszałam dokoła
Marsowych potworów wycie.
Gromliwa echa kaskada,
Białéj stali błyskawice:
Śród jednych mi słuch przepada
Od drugich mi lśnią źrenice.