Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Książę Niezłomny.djvu/122

Ta strona została przepisana.

Oddechem twoim zarazisz.
Puść, człowieku, bo omdleję!

Ucieka z Selimem.
Wchodzi DON ŻUAN pokrwawiony i w łachmanach, z chlebem.
DON ŻUAN.

Oto mię Maury, złodzieje,
Za kawałek tego chleba
Zbili — krew się ze mnie leje.
Panie, jedz.

DON FERNAND.

Już mi nie trzeba
Jadła, drogi przyjacielu.
Oto już jestem u celu...
Już idę...

DON ŻUAN, padając mu do nóg.

Panie mój drogi!
Czy ty już... o! ratuj, Boże...

DON FERNAND.

Płacz tu już nic nie pomoże,
Nie martw się — ziębną mi nogi —
Zaprawdę, jużem przy śmierci.
To serce, za godzin mało,
Robak śmiertelny przewierci
I znajdzie, że cię kochało,
Ciepło w niem jeszcze zostanie.
Nie martw się, mój Don Żuanie.
Ja się w długą podróż wybieram...
A dla Boga tu umieram,