Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Książę Niezłomny.djvu/124

Ta strona została przepisana.

I powiozą, gdzieś przez morza,
Do kraju garstkę popiołów...
Już też, za tyle kościołów,
Da mi tam grób łaska boża!

Don Żuan i Brytasz wynoszą go.
ZMIANA  II.
Lądują na brzeg morski ALFONS i DON HENRYK z rycerstwem.
ALFONS.

Zostawić falom zhukanym okręta,
Co podpierały żaglami obłoki.
I niechaj biją dział ogniste smoki,
I niechaj rzeka ludzi wyrzygnięta
Z okrętów płynie i ten kraj zalewa...

DON HENRYK.

Zły do ładunku brzeg wybrałeś, panie,
Radziłem lepiéj te masztowe drzewa
Bliżéj po srebrnym posunąć bałwanie
I z nich samemu Fezowi dać szturmy.
A tu, jak widzisz, maurytańskie hurmy
Rażą nas straszną szabel błyskawicą.
Tu sam Tarudant, z swą oblubienicą
Z Fezu wracając, bój nam wypowiada.

ALFONS.

Jasnych aniołów była to dorada,
Abym uczynił to, co teraz czynię:
W Fezie na oba natrafiłbym wrogi,
A tutaj jeden.. o pół nie tak srogi,