Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Książę Niezłomny.djvu/47

Ta strona została przepisana.

Pokryta nakształt płomyków
Krzyczącą jaśnią gwoździków,
Jakoby falą karminów
I szmaragdami jaśminów
Błyszczała... Ledwo z tęsknotą
Smętnym się oddałam dumom
I samotnym źródła szumom
I wielkiéj ciszy... gdy oto
Szmer usłyszałam za sobą:
Przelękła, skoczyłam z trawy
I twarz w twarz z ciemną osobą,
Z duchem kobiecéj postawy,
Z czarną spotkałam się marą:
Z Afrykanką suchą, starą,
W łachmanach, z pochyłym grzbietem;
Z cieniem człowieczéj postaci
I z cienia tego szkieletem
Zeszłam się. Zda się, pień drzewa,
Co korę spróchniałą traci
I bursztynem się oblewa.
Gdy czarne myśli naraisz,
Czarne wróżby ci przychodzą
I straszą i sercu szkodzą,
Nim się do nich przyzwyczaisz.
Gdy mię wzięła ta szalona
Za rękę, szatańskie plemię!
Myślałam, że wrosłam w ziemię,
Że byłam drzewem jak ona...