Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Książę Niezłomny.djvu/56

Ta strona została przepisana.

Którzy panów swoich szczycą,
Takiem winien traktowanie.

Wchodzi DON ŻUAN.
DON ŻUAN.

Panie, idź i spójrz strzelnica
Na morze, a mówię szczerze,
Ujrzysz najpiękniéjsze zwierzę,
W którém się i dzikość szczera
I ludzka maluje sztuka.
Jedna chrześciańska galera
Do drzwi tego portu stuka.
A taka piękna i wolna,
Choć cała czarna i smolna,
Że nam pojąć niepodobna,
Patrząc na tego sokoła,
Jak ona razem wesoła
I w wesołości żałobna?
Wszyscy tam wysoko stańcie,
Portugalski herb ujrzycie.
Żałoba ta po infancie
Prędko nam pociechą zlegnie,
Bo z jéj lotu po błękicie
Widać, że po niego biegnie.

DON FERNAND.

Przyjacielu, Don Żuanie,
Omyli cię ta rachuba.
Zły to znak to jéj ubranie
I ta żałoba jéj gruba.