Skargi daremne, — niestety!
Daremne?... Sireno, gdzie ty
Daremne widziałaś żale?
Roślina szmerem lamentów
Żali się, wiatrem trącona;
Żali się, gdy słońce kona
Na mogile z dyamentów.
Żali się skala, tententów
Wiatrowych gdy w nią gromada
Runie — i jękami gada;
A echo, leśna królewna
Wszak się żali, kiedy rzewna
Na wzew jękiem odpowiada.
Czuje miłość, więc się smuci
Powój, kiedy oderwany
Od skały, swej ukochanej;
Prosty ptak żałośniej nuci,
Kiedy lubej żądna chuci
Pierś ptaszęca mu się ścieśni;
Piosenką cieszyć się umie,
W której żale się rozumie,
Gdy się nie rozumie pieśni.
I morze się skarży ziemi,
Gdy wargami piany białej
Muska usta brzeżnej skały;
I ogień, gdy drga i dymi,
Iskrami pryskającemi
Płacząc; — więc czyż dziw, że moje
Oczy pragną w żywe zdroje
Zmienić się, kiedy się żalą:
Płomień iskrą, morze falą,
Echa, góry i powoje?...
Tak, lecz jaka rady droga?
Cóż poradzisz, chociaż mężna,
On umarły; ty zamężna.