Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Tajna krzywda – Skryta zemsta.djvu/18

Ta strona została przepisana.

Cóż poczniesz?

leonora.

O! ja nieboga!
Tak, Sireno moja droga.
Ludwik umarł, a ja za nim.
Pognębioną tem konaniem
Ujrzysz mię niebu posłuszną,
Lecz beznamiętną, bezduszną,
Związaną — lecz śmierci wiązaniem.
Bo to, com raz ukochała,
Bo to, com raz uwielbiła,
Może zabrać mi mogiła,
— Niepamięć go nie zabrała...
Niepamięć, gdzie miłość pała?...
Miłość kłamczynią?... Przeklęta
Byłaby z nią prawda święta!
Gdy miłość nie była płocha,
Nie zapomni ten, co kocha;
Nie kocha, co nie pamięta.
Wiesz, jaką czarną żałobą
Serce me po nim oblekłam;
Gdy do ołtarza się zwlekłam,
To, by się znęcić nad sobą.
Ostatni tu raz przed tobą
Z boleści się moich skarżę. —
Miłości, szłaś ze mną w parze;
Lecz teraz odejdź miłości,
Bo jest zuchwalstwo śmiałości
Wkraczać po za czci ołtarze.

SCENA IV.
(Wchodzi manryk).
manryk.

Fortunny ja, że spieszyłem,
Szczęśliwy, że biegłem cwałem,
Przebłogi, że się zmachałem,
Przedumny, że przyłożyłem