Wejdź w siebie i odwróć myśli
Od melancholii i grobu.
Wszak to środek ostateczny,
Boć już mogłeś się przekonać...
Ha! jest środek...
Jaki?
Skonać!
Lek ostatni i skuteczny.
Umrzeć, kiedy promienieje
Leonora, gdy w kolebce
Moję miłość dumnie depce,
Kiedy depce me nadzieje.
Niestety, cóż zdoła zabić,
Gdy zazdrość skonu hamuje
Chęci! — Nie! Czemuż się truję?
Nadzieja pragnie wywabić
Z tych chmur otuchy promienie.
— Może nie wzdycham daremno?...
Wszak potępiła przedemną
Zmienność swą i zapomnienie.
Zadziwiacie mię ogromnie,
Panie; — jakto potępiła?
Kiedy do męża mówiła,
Słuchaj, co mówiła do mnie:
Zanim się z waszem spotkałam zjawieniem,
Byłeś już panem mym, zmarły czy żywy.
Cień wasz kochałam jeno, cień płochliwy,
Lecz wystarczało, że był waszym cieniem.
Szczęsna ja, gdyby mogły za zachceniem
Wzlecieć te moje serdeczne porywy;
Pod oczu waszych przemożnemi wpływy
Płacić wam mogę jeno — uwielbieniem.