Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Tajna krzywda – Skryta zemsta.djvu/39

Ta strona została przepisana.

Może to być; wszak powiada,
Że wysyła mię nierada. —
— A don Huan, gdy mię skłania,
Bym pozostał, to, że sądzi,
Że mam racye pozostania,
I że mówiąc tak, wyrządzi
Grzeczność, miłą Leonorze?...
Tak, przyczyna w tem być może.
— A może ten rycerz błędny
Uwielbia którą z sąsiadek?
Ha! weźmy nawet przypadek...
Toć gdy służy, gdy usycha,
Kiedy czeka, kiedy wzdycha,
Czyliż przez to mię obraża?
Leonora jest, czem była,
I jam został tem, czem byłem:
Tarcz się moja nie przyćmiła
Najdrobniejszym hańby pyłem.
A przecież... myśl mię przeraża!
Gdy po zawsze jasnem słońcu
Mała chmura się przetoczy,
Choć go strącić z nieb nie może,
Już przysłania, już je mroczy,
A w końcu — zaciemnia w końcu.
Co? — maszli jeszcze honorze
Więcej subtelnych katuszy?
Podejrzeń, aby mię kłuły,
Domysłu, by się mnie czepiał,
I obaw, aby mię truly,
I gniewu, aby oślepiał.
Zazdrości, aby oplotły,
Krzywd więcej, aby mię zgniotły?
Gdy pewniejszych nie użyjesz
Tortur, jeszcze nie zabijesz.
Ja cię honorze uprzedzę,
Przyczaję się i wyśledzę,
Ostrożny, czujny, opatrzny,
Jak lis chytry, jak ryś baczny,