Chcesz, bym zapomniał cię? Jakże zapomnę,
Gdy przed oczami ciągle mi przytomne
Twa wzgarda, pani, i srogość zawzięta...
Kochaj mię! — Kiedy szczęście mię opęta,
Łatwiej to serce zluźni się niezłomne:
Dobra nie pomni się, — lecz złe pamięta.
Ach, łza ci się w oku kręci?...
Uważ, — nie wróci, co było.
Wspomnienie mnie rozrzewniło
Śmieszne — w tej głupiej pamięci.
Kto kocha, pamięta długo.
Jak on zmartwychwstał umarły,
Tak mi się nowej otwarły
Zbliźnione rany krwi strugą.
Ha! ten człowiek mię przyprawi
O śmierć przez uporność swoję.
Co śmierć; — śmierci się nie boję;
Ale obrazi, zniesławi.
— Winien odjechać coprędzej.
Wszak oddalić go jest rada.
Jaka?
Zrobić, jak powiada:
Pozwolić mu przyjść i basta, —
Przyrzekł, że wyjedzie z miasta.
Czy to możebne, Syreno?
Radabym wiele poświęcić,
Aby go już raz zniechęcić.
Jak go tu wwieść?