Że obaczy, że usłyszy...
Jaki straszny lęk w tej ciszy!
— Ach, że tej ceny kobieta
Takich hazardów się chwyta!
Seniora tu.
Krzepcie nieba!
Jak mi serce w piersi skacze!...
Myślałem, że umrzeć trzeba,
Zanim cię, pani, obaczę.
Oto jesteś, Don Ludwiku,
W mym domu; oto odnosisz
Łaskę, o którą tak prosisz.
Mów prędko i odejdź prędko,
Bo czuję przed sobą samą
Zalękła — u nóg kajdany
Lodowe, a ust mych bramą
Fala oddechów lecąca,
Zmysły mi żarem potrąca,
Na szyję rzuca arkany.
Wiesz, urocza Leonoro,
Jeśli ci wzajemnych chęci
Naszych nie wyszło z pamięci
Wspomnienie, — wiesz, choć dbać o to
Nie raczysz, że cię pierwszy raz
Ujrzawszy w Toledo, wraz
— Przebacz pani — pokochałem.
Stało się to ranną porą,
W polu rosą jeszcze białem,
W traw zieleni cię ujrzałem;