Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Tajna krzywda – Skryta zemsta.djvu/49

Ta strona została przepisana.

Szczknąc gwoździki pałające,
Dodawałaś kwiatów łące,
Co jej dłoń zabrała bowiem,
To jej powracały stopy.
Wiesz...

leonora.

Przestań, krócej opowiem.
Wiem, że u mych okien długo
Wystawałeś wbrew mej chęci.
Uporu swego zasługą,
I wierności, i pamięci,
Pozyskałeś łask mych wzgląd.
— W jaki nie przywiodą błąd
Łzy ciepłe, kiedy w nich tają
Mężczyzni, którzy kochają! —
Zwyciężona w owej próbie,
Oddalani ci me fawory
Z pomocą nocy, wspólniczki
— (Czego bowiem nie dokażą
Bilecik i tajne drzwiczki!...) —
Miewaliśmy częste schadzki.
Już była mowa o ślubie,
Wtem ci oddają regiment
I w służbie króla iść każą
Do Flandryi.

ludwik.

Co dalej, nie wiesz.
Racz słuchać, wyręczę ciebie:
— W jednej gorącej potrzebie
Padł tam aragoński rycerz,
Don Huan de Benavides.
Nazwisko z meni brzmiące zgodnie
Dało powód niezawodnie
Do wiary, że to ja byłem.
Do Toledo powróciłem...

leonora.

Pozwól, tu mnie głos należy. —
— Jak cię żywym wierzyć miałam,
Gdy cię zmarłym opłakałam?...