Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Tajna krzywda – Skryta zemsta.djvu/50

Ta strona została przepisana.

— Zmilczę raczej, choć pochlebić
Mogłabym ci, powiadając,
Jakie przeszłam niepokoje,
Jakie łez wylałam zdroje;
Aż nareszcie uciekając
Przed całą rajców czeredą,
Ślub z don Lopesem z Toledo
Wzięłam przez prokuratora.

ludwik.

O tem uprzedzony w drodze,
Pędziłem, sądząc, że pora
Nieszczęście cofnąć; nadchodzę,
Widzę cię; dwuznacznikami
Rozpacz wynurzam ci moję
Przebrany za jubilera. —

leonora.

— Gdy więc la miłość umiera,
Czego mię kusisz nanowo?

ludwik.

Ja ci zasadzek nie czynię.
Przyszedłem po to jedynie,
By poskarżyć się; jeżeli
Twa niewiara się ujawni,
Wrócę do Flandryi, gdzie kula
Litośna tego dostrzeli,
Czego mi szczędziła dawniej...

sirena.

— Kroki czyjeś słyszę w sieni.

leonora.

Nieba! jesteśmy zgubieni.

(Do Ludwika).

Odejdź, w przyległej alkowie
Ukryć się możesz, tam ciemno.
Gdy cię znajdą, to nie zemną,
— A może nikt się nie dowie...
Wyjedź zaraz, — do Kastylii;
Kiedyś, w spokojniejszej chwili
Dopowiesz mi twoje żale. —