Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Tajna krzywda – Skryta zemsta.djvu/56

Ta strona została przepisana.

Rady nie widzę zgoła!
Don Lopesowi Ludwik ujść nie zdoła.
Był w takiem roztargnieniu,
Że wszedł w drzwi, co na moje
Prosto wiodą pokoje.
Mowy o ocaleniu
Niema; biadaż mi, biada!...
— Już go tam znalazł Lopez, już go bada.
Gdzie mi szukać otuchy?
Stąpać nie śmiem śród trwogi,
Bo zakuła mi rogi
W cetnarowe łańcuchy,
I pierś prawie mi pęka;
Jaki niepokój straszny, jaka męka!

SCENA XI.
(Wchodzi don ludwik z obnażoną szpadą, kryjąc twarz; zanim ze szpadą i światłem don lopez).
lopez.

Nie kryj lica, kawalerze.

ludwik.

Powstrzymaj ostrze twej broni;
W krwi tego, co się nie broni,
Oręż chwały nie nabierze.
Szlachcic jestem i z Kastylii.
Dla jednej miłosnej sprawy
Zabiłem — lecz w sposób prawy
Człowieka — i w równym boju.
Z kraju uciekać zmuszony
Schroniłem się do Lizbony,
Gdzie zamieszkuję w tej chwili.
Znać mi dano dzisiejszego
Rana, że brat zabitego,
Nie zwierzając się nikomu,
Przybył tu, aby mię zdradnie
Zabić, jeżeli napadnie.
Istotnie, u twego domu