Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Tajna krzywda – Skryta zemsta.djvu/59

Ta strona została przepisana.

Jasnej chód nikt nie powątpi,
I mnie też wasz dostatecznie
Słuszny powód uspokoił, —
Kto chce z obmową się mierzyć?
Kto plotce przetrzyma pole?
Kto się dość silnie uzbroił
Na języki i złą wolę?
— A gdyby mi przyszło wierzyć,
Co — wierzyć mówię! — gdyby mię
Myśl chwilką napadła jeno,
Gdybym jeno wyobraził.
Fantazją, że ktoś obraził
Czystość mej części, — co cześci!
Moją opinię, me imię,
Ot, tyle, ile się mieści
W oddechu mojego sługi, —
Nie powtórzyłby raz drugi,
Bobym śmierć szpadą mu sprawił,
Bobym krew z żył mu wykrwawił,
Bobym mu duszę zadławił,
Skoroby wyszła wypruta
Z znienawidzonych wnętrzności.
— Chodź tu, poświecę waszmości,
Aż wyjdziesz.

ludwik (na stronie).

Dusza zalękła
Z trwogi mi w łonie przyklękła.
— Jaka portugalska buta!

(Wychodzą).
leonora.

Patrz, Sireno, poszła gładko
Nad mniemanie cała sprawa.
Podobno zdarza się rzadko,
Że złe mniejsze, niż obawa.
Mogę znów mówić; obrożę
Tę z nóg otrząsam lodową.
Gdyby wiedział... Nie! mój Boże!
— Oddycham piersią nanowo.