Przychodzę do cię, mój miły,
Jako do szczerego druha,
— Jeśli nas tu nikt nie słucha —
Po pomoc w sprawie zawiłej.
Drżę, słuchać ledwo mam siły
W przeczuciu jakowejś zdrady.
Przyjaciel mój pyta rady
W pewnej honoru potrzebie,
Więc chcę się poradzić ciebie.
Cóż takiego?
Pośród zwady
W grze, pomiędzy szlachcicami
Przyszło śród kłótni ku temu,
Że jeden zadał drugiemu
Kłam, i ostremi słowami.
Tamten nie słyszał imfamii,
Ale nie uszła baczności
Przyjaciela, co śród gości
Siedząc, złośliwe szeptania
Słyszał; więc pełen wahania
W swojej o druha dbałości
Pyta, co czynić w tym razie:
Czy mu powtórzyć wypada
To, co się o nim powiada,
Czy ma przepuścić na razie
Niedosłyszanej obrazie?...
Gdy sam się zemście nie przyda,
Wyznać — tamtemu ohyda;
Zamilczeć, — to bez ustanku
Cierpieć, że doznaje szwanku.
— Cóż zrobi? Zmilczy, czy wyda?...
Pozwól mi jednej minuty.