Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Tajna krzywda – Skryta zemsta.djvu/69

Ta strona została przepisana.

Pierś moją dzielną i twardą
Staląc niebezpieczeństw wzgardą?
Tem może mogłem cię zrazić,
Że by na szwank nie narazić
Przez całe me zacne życie
Dla niższego byłem grzeczny,
A dla szlachcica serdeczny,
A dla ubogiego chętny,
A żołnierzowi nie wstrętny.
Ożeniony — ach niestety,
Czemże popełniłem zbrodnię?
Czyż nie wybrałem swobodnie
Najszlachetniejszej kobiety?
A dziś, w czemże me zgrzeszenie?
Czyż nie kocham jej, nie cenię?
Gdy więc nie zbłądziłem niczem,
Kiedy przed twojem obliczem
Wolen jestem błędu wszego,
Czego prześladujesz, czego?
Jakież kiedy trybunały
Na niewinnych się miotały,
Nie podstawiając przyczyny
Sądom, katując bez winy,
Bez zbrodni wydając wyroki?
O prawa świata nieprawe,
Że ja, ja, który z opoki
Stawiałem uczciwą sławę,
Nie wiem dziś, czym jest shańbiony!
I że honor mój dziś brudzą
Cudze plamy winą cudzą,
Że mej panem czci jest drugi,
Podczas gdy cudzej zasługi
Nikt za moją nie poczyta.
— Przeczże więc ja cześć mą tracę,
Że jedna płocha kobieta
I z lubieżnego kaprysu
Poddała świątynię cnoty
Na lekkomyślne zaloty?