Kto się waży składać z swoją
Czcią w naczyniu takiem kruchem,
Kto szklannym dowierza słojom,
Nie wiedząc, czy lada ruchem
Nie pękną?... Lecz dajmy tentu
Pokój, bo obrażonemu
Praw oskarżać głupią sprzeczność,
Jestto skargi ciągnąć w wieczność.
Gmachu głupstwa nie rozbiję,
Anim przyszedł świat uzdrawiać;
Nie żyję, by go naprawiać,
Ja, ażeby mścić się, żyję.
— Teraz za królem; gdy wrócę,
Na zdrajców sieci zarzucę,
A przyjazna mi przygoda
Sama zemstę w ręce poda.
Zaś uczynię ją tak sławną,
Jak świat nie oglądał dawno.
Dowie się Król i Don Huan,
Rozniesie się w świata strony,
I przyszłość, czem jest, się dowie,
Portugalczyk obrażony!
Nędznicy, kto kłam mi zadał
I kto gardła nie postradał?
Uchodźmy, piorun ma w szpadzie!
Czy to nie złudzenie wzroku?
Huan! — Masz mię przy twym boku.
Umieram!