Zdrowym sądzie i dzielności,
Że w Lisbonie cię szukałem,
Myśląc, że będę szczęśliwy
Znowu służyć ci żelazem,
Gdyby jeszcze drugim razem
Znalazł się napastnik mściwy,
Przed którym tu się ukrywasz,
A który ci pragnie szkodzić
I może śmiercią ugodzić,
Kiedy najmniej się spodziewasz.
Wielce łaskę waszą cenię
Senior i że odwzajemnię,
Spodziewam się; — ale że mnie
Życia twego narażenie
Nad wszystko, panie, obchodzi,
— I to dla obcego zwłaszcza,
Którego swój kraj wywłaszcza, —
Więc żądać jej się nie godzi.
Przytem, jeśli mię nie mami
Pozór, wróg jest ze mną w zgodzie,
I nic stoi na przeszkodzie
Nic, bym był z nim ot — jak z wami.
Wierzę, — lecz baczyć konieczna;
Gmach z lodu może się zwalić:
Z człowiekiem się poufalić
Obrażonym — niebezpieczna.
Chociaż cenna to przestroga,
Jam inaczej sądzić rady,
Bo zkądże mam czekać zdrady,
Jeśli pewny jestem wroga?
Chociaż przy swojem ja stoję
I mógłbym wam dowieść, panie,
Racyi, — chowajcie swe zdanie,
A ja zaś zatrzymam swoje.