Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Tajna krzywda – Skryta zemsta.djvu/8

Ta strona została przepisana.

Razem wdzięki i roztropność,
Miłość ma, usług pochopność,
Zdobyła mi jej fawory.
— Lecz kto wygrywał z początku,
Ażeby później nie stracił?
Kto był szczęsny, by nie spłacił
Szczęścia złem ostatniej pory?
— Bo jedno drugiemu truna:
Miłość, karty i fortuna. —
— Don Manuel z Sozy — (co ojca
Miał Suzy gubernatorem),
Typ prawdziwego mołojca,
Tak grzecznością, jak humorem,
Jak odwagą, — choć żywotu
Pozbawiłem go przymiotu,
Tego hołd mu jest oddany, —
W Wiolancic zakochany,
— Bo takie imię po woli
Losu dostało się ślicznej
Sprawczyni mojej niedoli, —
W Goa moim się w publiczny
Sposób przedstawiał rywalem.
Nie uszczuplił jednym calem
Jej łask; pewnym był swej sprawy;
A że cudzy wstyd go piększy
Z każdej rywala odprawy,
Mój zaszczyt stawał się większy.
— W pewne rano weszło słońce
Nadzwyczaj promieniejące;
— (O czemuż go u nieb proga
Nie wstrzymała ręka Boga!...) —
Wiolanta weszła za niem
Mem gorącem pożądaniem,
Czyli fatalności wolą
Zwabiona, — gwiazda zlej wróżby.
W towarzystwie licznej służby
Przybliżyła się ku molo,
Gdzie stał owego momentu
Tłum ludzi, chcący się zblizka