Do tego doszło tedy,
Że z męża stał się najczulszy kochanek;
Bo jeśli wątpił kiedy,
W błąd uwierzywszy, zmiękł mi jak baranek;
Czułością usta słodzi.
Nic pierwszy to raz tak się miłość rodzi.
Czy to mąż pierwszy w świecie,
Co sobie krzywdę czułą łaską mieni?
Ach! łudzili się przecie
Najbardziej mądrzy, najsławniej uczeni,
Że kobieta w swej chuci
Kochana, dawne miłości porzuci.
Pomnę, gdy mię jedyny
Don Ludwik kochał, witałam go chłodnie.
Kiedy byłam bez winy,
Mniemałam spełniać zbrodnię;
A dziś — (o mocny Boże!) —
Czczona nie kocham, winna się nie trwożę.
Przeciwnie: chłód mię Ludwika zwycięża,
A lęku niema — w winnej.
Więc kiedy dziś z oręża
Don Lopez chwały poszedł szukać innej,
Niech przyjdzie Ludwik, koniec chcę położyć
Jednej miłości, gdy ma druga ożyć.
Nie wiem, jak me serce umie
Nie zgubić się w uczuć tłumie
I schwycone w żalu kleszcze
Dotąd mi nie pęka jeszcze.
Czy dziś mości Don Huanie
Don Lopez w domu zostanie?