Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Tajna krzywda – Skryta zemsta.djvu/87

Ta strona została przepisana.

I jakem z czoła wywabił
Wreszcie plamę, kiedym zabił
Tego, co mi ją wypalić
Śmiał, niby przestrogę wstrętu.
Świadkiem sztylet ten, że głowę
Złożył w łoże kryształowe
Pod szklannego monumentu
Wieko ciężkie i żałobne.
To me ramię łódź strzaskało
Na opoce, by się zdało
Zdarzenie prawdopodobne.
— Teraz, gdy wedle zakonu
Praw honorowych zakłułem
Gacha, tak z sercem nieczułem
Zabiję żonę; niech z tronu
Nie padnie mi pełna sromu
Wymówka, gdy król me łoże
Ujrzy w krwi — niewinnej może,
Że mój brak da czuć się w domu.
— Dzisiejsza noc przeokropny
Kres położy tej szkaradzie.
Tak swym mękom koniec kładzie
Człowiek dzielny i roztropny.
Leonora ma jedyna,
Taka piękna, jak fałszywa
I jak piękna — nieszczęśliwa,
Którą, dręczoną sumieniem,
Z tego nagłego odkrycia
Śmierć szyderska w rękach życia
Zostawiła marnym cieniem,
— Umrzeć musi. Lecz zaczętą
Karę śmierci majestatem,
By jej nie wydać przed światem,
Zwierzę czterem elementom.
Już jej wiatrem i morskiemi
Wały dokonałem w polu.
Drugą część mego mozołu
Ogniowi oddam i ziemi.